poniedziałek, 24 stycznia 2011

Jeszcze więcej Kokeshi

Jedna Kokeshi to za mało. Ale to przecież wiedziałam już na początku. Teraz jednak nawet dwie mi nie wystarczą...


Szkielety dwóch następnych są już gotowe do pomalowania, materiały na kolejne piętrzą się zaczepnie na stoliczku, listonosz donosi następne. Bo Kokeshi ma tę ogromną zaletę, że robi się je w miarę szybko. Od 3 dni do tygodnia. Wszystko dzięki półfabrykatom i rycyklingowi - zatem najbliższe miesiące będę tworzyć, przetwarzać, tworzyć, przetwarzać. Ha! Marzy mi się armia skośnookich laleczek. Wszystkie malutkie, zgrabniutki, ful kolorowe... W tym jedna olbrzymia! Moja siostra zażyczyła już sobie ok. 40-centymetrową Kokeshi. Cóż się nie robi dla rodziny...

Gigantomania dopadła również Michała. Tworzy olbrzymiego kota. Ma on długość ok. 80 centymetrów.
Niestety, nie otrzymałam pozwolenia na zdjęcia. Na efekt końcowy prac Michała przyjdzie nam jeszcze poczekać.

środa, 19 stycznia 2011

Natural Born Straszydła

Jeśli ostatnio przeszły Was dreszcze lub mieliście ciary - to znak, że przebywaliście w ich towarzystwie. Potwory zwykle żyją w cieniu. Za sprawą jednak Michała dwóch ich przedstawicieli wyszło z ukrycia. Poznajcie pannę Strachantulę i pana Potworniaka - parę w życiu prywatnym, jak i zawodowym.


Pan Potworniak długo miał opinię amanta. Wszystko zmieniło się jednak, gdy zobaczył rogi w zeszytach i książkach. Nikt tak pięknie nie zaginał ich jak panna Strachantula. Pech chciał, że panna ta długo odporna była na jego wdzięki.


Nieodwzajemniona miłość sprawiła, że Potworniak zaczął zaniedbywać swe obowiązki. Nie tylko zapominał schować w dziwne miejsca przedmioty czy przestawić zegarek. Nie toczył już nawet kłębków kurzu pod meble, nie przesalał zupy ani - o zgrozo! - nie przypalał garnka...

 Nie przestawał jednak kochać nowo poznanej panny. Nic dziwnego, że zdobył niewieście serce cierpliwością. Oraz granymi niemal co noc.. serenadami. "Któż mógłby oprzeć się tak pięknej kakofonii dźwięków", wzdycha Strachantula. Jeśli więc kiedykolwiek w nocy usłyszycie skrzypienie okien, brzdęk w rurach czy dźwięk szurania, to znak, że właśnie gdzieś w pobliżu trwają poważne amory. Prosimy się nie bać. Co więcej, prosimy nie przeszkadzać.


- Ma urodę jak nocny koszmar - panna Strachantula nie szczędzi ciepłych słów swemu partnerowi.

-------------------------------------

Dementi: Michał właśnie mnie poinformował, że Strachantula i Potworniak to żadni kochankowie, a zwykli łotrzykowie. Straszą kogo się da: starców! kobiety! dzieci! Są przebiegli, chimeryczni i amoralni. Macie się ich bać. Oj bardzo bać!

------------------------------------

No i komu tu, Czytelniku, wierzyć?:)

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Świat według Michała

Są rzeczy na ziemi i niebie, o których nie śniło się filozofom..
 
Bądźmy szczerzy, te fajne rzeczy znajdziecie również w piekle. Przyjrzyjcie się zatem uważnie graficzce - jeżeli jesteście stałymi Czytelnikami, macie spore szanse zdać test na spostrzegawczość celująco. Michał bowiem uwiecznił w swoim dziele...  część zabawek, które udało mu się już powołać do życia!

niedziela, 16 stycznia 2011

Jak Marianna została włamywaczem...

Dziwne rzeczy dzieją się dzisiaj... Wiosna rozpoczęła się już w styczniu, a z założenia leniwa niedziela ostatecznie okazała się dniem niezwykle pracowitym. 


Oto bowiem seria obrazków z ulubienicą Michała powiększyła się o kolejny egzemplarz.

Tym razem złotowłosa Marianna wcieliła się w postać dżentelmena włamywacza.  Co chce skraść?  Ależ to oczywiste! Wasz głos w konkursie na "Bloga roku".  Wystarczy, że wyślecie pod numer 7122 SMS-a o treści: H00755, a uśmiech Marianny stanie się jeszcze szerszy... Koszt SMS-a to 1,22 zł brutto.

piątek, 14 stycznia 2011

Kokeshi by Miju - ciąg dalszy

Jeżeli do tej pory nie mieliście okazji poznać Kokeshi, przeczytajcie poniższą notkę.  Dowiecie się z niej m.in., że ta śliczna laleczka to niemal znak firmowy Japonii.

(Kokeshi ze zdjęcia powstała w Polsce - to lala mojego autorstwa)

W Kraju Kwitnącej Wiśni Kokeshi wykonywane są od ok. 150 lat i nieustannie cieszą się powodzeniem wśród turystów. Nic dziwnego, bo to właśnie z myślą o nich stworzono pierwsze ich egzemplarze. Podczas gdy w pozostałych regionach kraju tworzono wówczas olśniewające lale przyobleczone w kosztowne kreacje - dla mieszkańców Tohoku zwykły materiał wydawał się dobrem luksusowym. Dlatego souveniry zaczęli tworzyć na tokarce z resztek drewna. Nieoczekiwanie oryginalny minimalistyczny kształt zabawek - bezręki cylindryczny tułów zwieńczony dużą głową - przypadł do gustu osobom odwiedzającym gorące źródła Tohoku.  Z czasem również w innych częściach Japonii zaczęto tworzyć te śmieszne laleczki.

(W naszym księgozbiorze Kokeshi najbardziej upodobała sobie kącik azjatycki)

Do dziś na podstawie grafiki oraz niewielkich różnic w kształcie eksperci są w stanie wywnioskować, w jakim regionie Japonii powstała dana lalka. Wyróżnia się kilkanaście klasycznych typów kokeshi, które od pokoleń tworzy 10 japońskich rodzin. Ich autografy można zobaczyć na spodniej części laleczki. Ponieważ Japończycy lubują się w symbolach, Kokeshi wraz z biegiem lat nabrały nowego znaczenia. Nie są już tylko souvenirem czy zabawką dla dzieci. Niektórzy zostawiają je w świątyniach jak dar dla bogów, inni wręczają jako talizman kobietom pragnącym mieć dziecko. Z biegiem lat ku uciesze i dumie Tohoku przeobraziły się w popularny symbol Japonii.

(Na stole kolejna Kokeshi domaga się uwagi. Wciąż zastanawiam się,  jakie dać jej wszianko.)

środa, 12 stycznia 2011

Kokeshi by Miju


No dobrze, moja Kokeshi jeszcze nie jest w pełni gotowa, ale co tam. Już teraz mogę się nią pochwalić, prawda? Każdą wolną chwilę dzieliłam między nią a obrazkiem i pajacykiem. Naprawdę pracowity to był tydzień (a przecież jeszcze się nie skończył). Teraz jeszcze nadam odpowiedni azjatycki look jej kimonu i już wkrótce w całej okazałości pojawi się przed Wami na blogu. Niech no tylko znajdę czas na sesję, bo przecież... następna Kokeshi jest już gotowa do malowania.

niedziela, 9 stycznia 2011

W pokoiku, na stoliku...

...pędzle nie wysychają, a wieczka od akryli się nie zamykają. Tak, tak. Praca wre.


Dla tych, co ostatnio skarżyli się na ciszę na blogu, mam dobre wieści. W przypadku Miju zastój w postach zwykle oznacza ciężką pracę w rzeczywistości realnej. Proszę zatem o cierpliwość. Już niedługo nastąpi wysyp nowych obrazków, zabawek i projektów maści wszelakiej. Czego zapowiedzią niech będzie powyższa fotka.

piątek, 7 stycznia 2011

Blog roku?

Jest nam niezmiernie miło poinformować Was, że Miju uczestniczy w konkursie na Blog Roku 2010. Madam Kostucha, Dyniogłowy i rodzinka Jednorożców za najbardziej odpowiednią dla siebie wybrały kategorię "Pasja i zainteresowanie" i właśnie w niej możecie nas znaleźć. W odpowiednim czasie przypomnimy Wam jeszcze o konkursie - zachęcimy do głosowania. No i oczywiście trzymania kciuków, bo nasz blog jest młodziutki, a konkurencja w tym roku - wyjątkowo silna, o czym możecie się przekonać na stronie Blog Roku.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...