Po opuszczeniu Hongkongu pojechaliśmy do południowego Wietnamu. Już od samego początku w dość komercyjny sposób próbowano nas zaznajomić z tutejszym teatrem lalek. W Sajgonie namawiano nas na bilety, a w Hoi An na lalki - o dość wyśrubowanej cenie. Na zakup oczywiście zdecydowaliśmy się, ale dopiero na północy. Czyli prawdziwym miejscu narodzin tej nietypowej sztuki.
Największy wybór lalek był w... świątyni.
W słynnym teatrze w Hanoi - Thang Long - przedstawienia odbywają się kilka razy dziennie, ale żeby dostać dobre miejsca - warto kupić bilety z kilkudniowym wyprzedzeniem. Po 2 tygodniach w Wietnamie widok drewnianych lalek nie robił na nas specjalnie wrażenia, może dlatego że można je było dostać praktycznie wszędzie. Tak oto wizytę w teatrze zostawiliśmy sobie na ostatni dzień naszej azjatyckiej wyprawy. Siedzieliśmy w teatrze wśród dzieci, bakpakersów, wycieczek seniorów, nie oczekując większego zaskoczenia. No i oczywiście daliśmy się zaskoczyć.
Lale wykonane są z drewna, a pokryte laką. Tylko najdroższe pomalowano złotą farbą.
Za to wszystkie można animować!
Na pierwszym piętrze tuż przed widownią zamiast sceny zbiornik wody. Przy gromkich brawach do orkiestry dołączają dwie eleganckie kobiety o aparycji diwy. Cóż za dystyngowane ruchy i ta cicha rywalizacja o tytuł gwiazdy wieczoru. Panie pochylają się nad mikrofonem... Stop.
Artystki podkładają głos pod wieśniaka, damę dworu czy monarchę. Z wdziękiem i fantazją.
Tak właśnie prezentuje się 45
minut pełnej zwrotów akcji rozrywki.
Tak zabawnie i tak żywiołowo lale uwodzą publiczność już od XI w. Wpierw na polach ryżowych. Tam to stojący w wodzie wieśniacy odgrywali za ich pomocą różnorakie scenki. Z biegiem lat zabawa przerodziła się w sztukę. Tematyka wszędzie była podobna (ludowe podania i wydarzenia historyczne). Natomiast budowę schowanego w wodzie systemu prętów i bambusów poszczególne grupy utrzymywały w wielkiej tajemnicy.
To właśnie ta konstrukcja zadecydowała o żywotności lalek, a tym samym o atrakcyjności sztuki. Dziś o wiele łatwiej wykraść tajemnicę. Mimo to bitwa między południem a północą toczy się dalej. Nie tylko o rząd dusz, ale również i o portfele turystów. W Sajgonie i Hoi An nic nie kupiliśmy, za to w Hanoi płaciliśmy również za możliwość wykonania tych zdjęć. Pamiątka - bezcenna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz